Ocena użytkowników: 0 / 5
Oficer w 6. Warszawskim Zmotoryzowanym Samodzielnym Batalionie Pontonowo – Mostowym, znany jako autor tzw. Aktu Czelińskiego, czyli dokumentu wkopanego pod pierwszym słupem granicznym nad Odrą w lutym 1945 roku. Po wojnie był zastępcą dowódcy batalionu Wojsk Ochrony Pogranicza w Ustce i jako taki został zdegradowany i skazany na więzienie za rzekomą szeptaną propagandę antyradziecką oraz udział w procesji Bożego Ciała w Słupsku.
W. Cieślak był robotnikiem pochodzącym w Warszawie (wg innej wersji życiorysu – z Łodzi). Brał udział w wojnie obronnej w 1939, następnie wywieziony do ZSRR. W 1945 roku był podporucznikiem w 6. Warszawskim Zmotoryzowanym Samodzielnym Batalionie Pontonowo – Mostowym. Była to jednostka 1. Armii Wojska Polskiego, wyspecjalizowana w budowie przepraw przez przeszkody wodne.
W lutym 1945 roku batalion ten został przekazany do dyspozycji jednej z armii radzieckich. Poniósł znaczne straty podczas budowy mostu na potrzeby oddziałów walczących o uchwycenie przyczółka na jej zachodnim brzegu, w pobliżu miejscowości Sellin (dziś Czelin koło Mieszkowic).
Prawdopodobnie w wyniku oddolnej inicjatywy oficerów politycznych jednostki, grupa jej żołnierzy w nocy z 27 na 28 lutego 1945 wkopała nad brzegiem Odry „pierwszy” słup graniczny akcentując powrót Polski na dawne „piastowskie” granice. Dzień później przy słupie wkopano dokument spisany na papierze z warszawskiej Państwowej Wytwórni Papierów Wartościowych. Wydarzenie to nabrało wielkiego znaczenia propagandowego. Wprawdzie ogólny kształt powojennych granic Polski ustalono niecały miesiąc wcześniej na konferencji w Jałcie, to ostateczny kształt tej granicy ustalony został dopiero kilka miesięcy później – na konferencji w Poczdamie, już po bezwarunkowej kapitulacji Niemiec.
Akt Czeliński, spisany kaligraficznym pismem prawdopodobnie osobiście przez podporucznika Cieślaka, wylicza żołnierzy batalionu, poległych i poranionych podczas budowy przeprawy. Podpisało się pod nim 82 żołnierzy jednostki, w tym jeden – ranny – podpis złożył własną krwią. Zapewne wskutek frontowego stresu, oficer zacytował z błędem ortograficznym fragment „Roty”: „nie żucim Ziemi, skąd nasz ród”.
Motyw wbicia pierwszego słupa granicznego nad Odrą w 1945 roku był często wykorzystywany w propagandzie PRL, m.in. w serialu „Czterej Pancerni i pies”. Jednak mimo to, bohater i inicjator tego wydarzenia miał po II wojnie światowej poważne kłopoty. W 1947 roku, gdy był już majorem i zastępcą dowódcy batalionu Wojsk Ochrony Pogranicza, stacjonującego w Ustce (rejon dzisiejszej Ul. gen. Jarosława Dąbrowskiego), został oskarżony o uprawianie szeptanej propagandy antyradzieckiej, a także o udział w procesji Bożego Ciała w Słupsku. Został zdegradowany i skazany na kilka lat więzienia. Na wolność wyszedł dopiero około 1956 roku. Odtąd aż do śmierci w 1970 roku mieszkał w Szczecinku.
W latach 60. W. Cieślak został zrehabilitowany - podobno dzięki osobistemu wstawiennictwu gen. Wojciecha Jaruzelskiego, ówczesnego ministra obrony narodowej i jednego z najważniejszych funkcjonariuszy PRL. Awansowano go aż do stopnia podpułkownika i odznaczono. W 1984 roku, 14 lat po jego śmierci, imię Władysława Cieślaka otrzymała jedna z ulic Szczecinka.
Źródło: Rajmund Wełnic, „Bohater ze Szczecinka, który w 1945 roku ustawił pierwszy polski słup graniczny nad Odrą (17.04.2017 r.), https://szczecinek.naszemiasto.pl/bohater-ze-szczecinka-ktory-w-roku-1945-ustawil-pierwszy/ar/c1-8224895
Ocena użytkowników: 0 / 5
Usiłowanie zamachu, do którego miało dojść wieczorem, 15 listopada 1888 roku. Sprawcą był niejaki Schumann, kasjer ratuszowej kasy miejskiej w Słupsku, prawdopodobnie chory psychicznie.
Według licznych ówczesnych doniesień prasowych, do zdarzenia miało dojść we czwartek, 15 listopada wieczorem. Kasjer przedostał się do sali obrad słupskiej rady miejskiej i wstawił tu zapaloną lampę nocną do drewnianej skrzyni z kulami do głosowania. Następnie odkręcił wszystkie kurki gazowe i uciekł. Jak informowały gazety, do eksplozji nie dosżło tylko dlatego, że zamachowiec zapomnial pozamykać klapy wentylacyjne. Skutki zamachu – gdyby się udał - mogły być bardzo poważne, zwłaszcza że w ratuszu mieszakał wówczas w służbowym mieszkaniu dozorca wraz ze swoją rodziną. Zabudowa tej części miasta była bardzo zwarta. Wybuch gazu mógł zatem spowodować znaczne szkody także w sąsiednich budynkach.
Kasjer Schumann następnego dnia został zauważony w Ustce, skąd zapewne planował ucieczkę na jakimś statku. Został jednak tutaj pochwycony i aresztowany. Część dziennikarzy twierdziła, że czyn kasjera był wynikiem załamania nerwowego, którego symptomy miał on przejawiać już wcześniej.