Demo

Ocena użytkowników: 0 / 5

Gwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywnaGwiazdka nieaktywna
 

Trasa rowerowa: 42 km

 (relacla KTR Szprycha)
 

Większości z nas Ustka kojarzy się z portem rybackim, promenadą, plażą, słońcem, wakacjami oraz sosnowym lasem. Mało kto wie, że ta malownicza miejscowość ma ciekawą, militarną przeszłość i o mało co, zamiast kurortem, stałaby się twierdzą, gdyż w połowie lat 30-tych XX wieku Hitler planował zbudować w ówczesnym Stolpmünde jeden z ważniejszych portów handlowych III Rzeszy, który wraz z baterią miał stworzyć z kameralnego miasteczka prawdziwą wojenną twierdzę. Przez ten port miały być kierowane niemieckie towary do Gdańska, wówczas Wolnego Miasta, z ominięciem tzw. „polskiego korytarza” oddzielającego terytorium III Rzeszy od należących także do niej Prus Wschodnich bez polskich opłat tranzytowych. Do ukończenia dzieła zabrakło trzech lat. II wojna światowa przerwała prace w usteckim porcie, nie pozwoliła też na zakończenie instalacji baterii zaporowej i przeciwlotniczej Blücher. Część hitlerowskich budowli w Ustce przetrwała do dziś. Jakie były losy przed i powojenne Ustki, kim był tajemniczy feldmarszałek Blücher, jak wyglądały plany dalszej fortyfikacji wybrzeża? Na te i inne pytania znaleźliśmy odpowiedź podczas kolejnego rajdu rowerowego ze Szprychą „Śladami bunkrów Blüchera”, odwiedzając Twierdzę Ustka, po której tajemniczych zakamarkach oprowadził nas prawdziwy pasjonat i wysłannik historii, Pan Marcin Barnowski. Dla niego nie ma pytań bez odpowiedzi, nie istnieją tematy tabu, nie boi się nawet ducha Gebharda Leberechta von Blüchera, który podobno nocami unosi się nad maszynownią.

BunkryBluchera

 Jednak zanim wyruszyliśmy na spotkanie z historią Ustki - tajemniczą i ciekawą jak mroczne korytarze bunkrów, trzeba było do niej dojechać. Wyjątkowo tym razem za rejestrację uczestników i poprowadzenie grupy był odpowiedzialny, nasz kolega i członek Stowarzyszenia, Sławek. Razem z Prezesem dołączyłam do grupy na trasie, a konkretniej mówiąc w Strzelinie, gdzie zatrzymali się na krótki postój. Tym samym mieliśmy szczęście i większą część trasy przejechaliśmy wspólnie. Przywitała nas spora grupa osób, bo ok. 40 zapaleńców rowerowych, których nie wystraszyły wcześniejsze opady deszczu i niepewność pogody, która była już standardem i towarzyszyła nam na całej trasie. Jak na tą porę roku było wyjątkowo ciepło. Temperatura typowo wiosenna, a sceneria otaczającej nas przyrody jesienna. W czasie jazdy mieliśmy okazję podziwiać niesamowitą paletę barw liści w kolorach pomarańczy, zieleni i czerwieni, miejscami tworzących barwne dywany. Przed samą Ustką pogoda pokazała swoje najgorsze oblicze, załapaliśmy się na prawdziwe oberwanie chmury. Wystarczyła chwila i wyglądaliśmy jak zmokłe kury. Nie przeszkodziło to jednak nam w dalszej jeździe. Wbrew pozorom pedałowanie w strugach deszczu było przyjemne. Może dlatego, iż opady przypominały bardziej wiosenne niż jesienne. Nadal utrzymywało się ciepłe, a po deszczu dodatkowo rześkie powietrze.
Po dojechaniu do Parku Spotkań z Historią przywitał nas właściciel muzeum, a zarazem nasz przewodnik Pan Marcin Barnowski. Wspomnę, że jest również autorem takich książek jak „Odeszli w mgłę – Smoleńsk, 10 kwietnia 2010 r.” serii „Historie starej Ustki” oraz przewodników „Twierdza Ustka - Bunkry i ciekawostki militarne", „Boskie cygara – sterowce z Jezierzyc”.
Aby przeczekać opady, które nie sprzyjały zwiedzaniu, zaczęliśmy od biesiady – ciepłej kawki i upieczenia kiełbasek nad paleniskiem specjalnie dla nas przygotowanym. Posileni, za to złaknieni wiedzy byliśmy gotowi do zwiedzania bunkrów, które dodatkowo dawały schronienie przed ciągle padającym deszczem. Przyznam się, iż za czasów szkolnych historia była moją zmorą, jednak Pan Marcin z prawdziwą pasją przybliżył nam historię baterii Blüchera, w ciekawy i interesujący sposób opisując wydarzenia historyczne, przez co godzinami można byłoby go słuchać. Dowiedzieliśmy się, że bunkry Blüchera, które wiele lat zasypywał piasek szczelnie ukrywając wojenne echa, niedokończone trzecie molo, gdzie miały bazować krążowniki niemieckie i ogromne tankowce z ropą oraz duży poligon artylerii przeciwlotniczej były elementami, które miały uczynić z Ustki hitlerowską twierdzę z największym portem żeglugowym o strategicznym znaczeniu III Rzeszy. Od połowy XIX wieku aż do okresu międzywojennego bezpośrednio nad morzem, poniżej niezalesionych piaszczystych wydm, na których później zbudowano bunkry i stanowiska artyleryjskie, istniało kąpielisko dla mężczyzn. Zostały one zbudowane przez hitlerowskie lotnictwo, Luftwaffe, jako tajny obiekt na wydmach nad Bałtykiem. Jej patronem został pruski feldmarszałek, książę Gerhard Leberecht von Blücher (stad nazwa baterii) wraz z brytyjskim marszałkiem, księciem Arthurem Wellesley’em Wellingtonem. Pierwszą instalacją wojskową była bateria zaporowa i przeciwlotnicza „Blücher” powstała jako objaw strachu przed ewentualnym polskim atakiem na przełomie lat 1938-1939. Miało w niej być miejsce na 4 działa kalibru 105 mm. Historia pokazała, że działo się to niepotrzebnie, bateria nie została nawet ukończona. Z czasem korzystali z niej radzieccy żołnierze, a potem fortyfikacja popadła w ruinę. Dziś można oglądać odrestaurowane działobitnie, bunkier amunicyjny oraz stanowisko dalmierza. Natomiast w bunkrach odtworzone jest życie niemieckich żołnierzy. Hiperrealistyczne manekiny nastraszyły niejednego z nas. Obejrzeliśmy również prezentacje multimedialne oraz zdjęcia dawnej Ustki.
Po interesującej lekcji historii, jako stały punkt programu naszych wypraw, było losowanie upominków – szklanek okolicznościowych, gadżetów rowerowych i szprychowych. Oczywiście wszystkim zwycięzcom gratulujemy! W ramach podziękowania Wojtek, jako prezes STR Szprycha, wręczył Panu Marcinowi pamiątkową szklankę wykonaną specjalnie na tą okazję. Zwieńczeniem rajdu była wspólna fotka wszystkich uczestników.
Po ulewach pogoda zmieniła się o 180 stopni, tak więc do domu wracaliśmy w promieniach słońca. W drodze powrotnej nie obeszło się bez dwóch awarii, z którymi szybko i sprawnie się uporaliśmy. Na koniec pojechałam z Wojtkiem jeszcze na myjnię, aby umyć nasze dwukołowe rumaki po dzisiejszych ulewach. Gdy byliśmy już w domu zmęczenie dało o sobie znać, ale to pozytywne zmęczenie, które uskrzydla, dodaje energii na kolejne dni i napawa chęcią na przejechanie kolejnych kilometrów, choćby już za tydzień na ostatniej wyprawie w tym sezonie w towarzystwie Szprychowiczów. Będzie to rajd różniący się od dotychczasowych - rajd ze zniczem, modlitwą, zadumą i refleksją, czyli Zaduszki ze Szprychą.
Na zakończenie jeszcze raz dziękujemy Panu Marcinowi Barnowskiemu za ciekawą lekcję historii i zachęcamy wszystkich do odwiedzenia tego interesującego miejsca. My na pewno jeszcze nieraz wrócimy.
Sylwia Okuń – STR Szprycha